...tylko od czego zacząć. Tyle czasu minęło od ostatnich wieści.
W sumie spokój. Bez zawirowań. Zdrowotnie nie najgorzej, rozwiązaliśmy cześć kłopotów, reszta w toku. Mowa oczywiście o dzieciakach, bo o swoich kłopotach ze zdrowiem nie ma czasu myśleć, a już tym bardziej się nimi zajmować.
W pracy też tak w miarę. Co jakiś czas mam ochotę ją rzucić i poszukać byle czego, żeby tylko wyjść i nie myśleć. Ale za przyzwoitą kasę tak się nie da więc ciągnę to co jest. Czyli w sumie też nic nowego - już nieraz o tym pisałam.
Ciągnie mnie strasznie do trzeciego dziecka. Pewnie dlatego, że sporo znajomych z otoczenia ma ich po 3 lub 4. I pewnie gdyby nie robota, to coś byśmy z Menżem w tym kierunku działali, ale na razie się nie da. I nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będzie się dało. Chyba, że mnie wywalą. Albo sama zrezygnuję. Tylko wtedy pojawi się problem "za co" i koło się zamknie... Chwilowo więc prasuję malusie ciuszki i będę wyprzedawać. Jeden z wózków już sprzedałam, czeka jeszcze drugi - dla dwojga - ktoś reflektuje? :)
Nic mi więcej do zmęczonego łba nie przychodzi. Wstawiam więc kilka fot z pobytu na feriach i zmykam.
Do poczytania za tydzień! :)
niedziela, 26 lutego 2012
sobota, 25 lutego 2012
Tytułem wstępu...
Lubię zmiany. Muszę coś od czasu do czasu pozmieniać. Nie wszystko się da - Menża przecież nie zmienię :), ani Dziecia, ani Młodszego. Ale mogę zmienić kolor włosów, parę rzeczy w szafie, no i...bloga. Niech więc jest tu. Na bloxie zresztą czytał ktoś, kto nie powinien, stąd zbyt wiele ostatnio nie pisałam. A tu... niech będzie, że zmuszę się do napisania jednej notki na tydzień. Na więcej nie mam czasu. A zrezygnować z pisania w sieci tak całkiem chyba bym nie potrafiła. Więc... do poczytania... raz na tydzień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)