środa, 30 czerwca 2010

16. Braterska miłość i dieta - z archiwum

Antoś zrobił sobie od nas małe wakacje i od niedzieli aż do dzisiejszego poranka był u Dziadków. A Maciuś codziennie rano po przebudzeniu chodził po mieszkaniu i wołał "antoju! antoju!" A poztem ze smutkiem stwierdzał "ne ma". Aż żal było patrzeć na tą smutną buźkę. Natomiast brat, gdy dzwonilismy do niego we wtorek, gdy usłyszał głos taty w słuchawce powiedział "ale ja chciałem z Maciusiem!" :) Oczywiście, gdy się dziś spotkali, to po jakimś kwadransie była pierwsza bitwa, ale dobrze wiedzieć, że tak o sobie pamiętają i tęsknią :)
***
Dieta, dieta, dieta :) Proteinowa oczywiście bo to ostatni hicior :) Zachęcona sukcesami u Gargamelki postanowiłam odchudzić Menża. Siebie nieco też bo nie mieszczę się w ciuchy z zeszłego lata. Na diecie jesteśmy od 1,5 tygodnia i co? Monża -5, ja -3,5. Całkiem nieźle :) Dieta dosyć urozmaicona więc da się wytrzymać. Choć przyznam, że gdy dziś kroiłam chłopakom świeżusi chlebek, smarowałam masełkiem i obkładałam pomidorkiem to niemal płakałam :) Ale czego się nie robi :D

wtorek, 15 czerwca 2010

15 czerwca - z archiwum

Rano w łazience. Robię makijaż. Chłopcy wstali przed momentem, wylegują się jeszcze w pieleszach. Słyszę szepty, dreptanie, a w końcu gromkie „sto lat” w wykonaniu Moich Trzech Mężczyzn. Stuknęło 27. Fajnie. Bo to dopiero 27. Mąż, dzieci, mieszkanie, samochód, praca, perspektywy. Tylko czasami muszę dać sobie prztyczka w nos,  bo wydaje mi się, że nic dotąd nie osiągnęłam. Dotąd? Przecież najlepszy czas dopiero przede mną.
Wszystkiego najlepszego Optymistko! :)

niedziela, 13 czerwca 2010

15. Emocjonalnie - z archiwum

Koszmarny sen dziś miałam. Byłam w ciąży, ale nosiłam nie swoje dziecko, dziecko dla kogoś innego. I ono nie chciało się urodzić, choć był już jego czas. I wypchnełam je bardziej siłą woli niż skurczami, i nikt nie chciał mi pomóc, i w końcu sama je z siebie wyjełam, a ono nie płakało, nie dawało oznak życia. Biegałam z nim po szpitalu wołając o pomoc, ale nikt nie pomagał. Pielęgniarki przechodziły obojętnie. A jak tak strasznie płakałam. A potem nagle znalazłam się wśród czegoś w rodzaju grupy wsparcia, a moje ostatnie słowa przed obudzeniem brzmiały "straciłam wczoraj dziecko". Obudziłam się i czułam jakby walec po mnie przejechał...
Może  to dlatego, że ostatnio czuję ze zdwojoną siłą, że chciałabym mieć kolejne dziecko. Gdy widzę kobiety z brzuszkami, mamy z maluchami, albo gdy przyjdzie mi takie maluchy wziąść na ręce moje serce rwie się do tych przeżyć chyba jeszcze bardziej niż przed pierwszym dzieckiem. A jednocześnie mam świadomość, że byłoby mi strasznie trudno, że już teraz moje emocje i stroje są tak rozchwiane, że byle pretekst powoduje wybóch, jakich mało. Poza tym cieszę się przecież z powrotu do pracy i perspektyw, które przede mną. I tak się to wszytsko we mnie bije, a potem śnią mi sie takie rzeczy...
***
Oglądam właśnie TZG. Wiem, wiem, że to już oklepane i wogóle. Ale miałam kiedyś okazję liznąć nieco tańca i poczuć emocje z tym związane. I gdy tak patrzę jak płyną i tańczą i tworzą coś pięknego to serce rwie się i do takich emocji...

czwartek, 10 czerwca 2010

14. Dylematy i o plusach mieszkania w bloku :) - z archiwum

Co u nas, co u nas.
Choróbska głównie. Na przemian Mały z Dużym. Obecnie Duży na tapecie. A najlepsze (lub najgorsze) jest to, że nie wiemy co mu jest. Otóż łapie go gorączka, co parę dni, bez innych objawów. I dziwne to jest. Bo wczoraj rano na przykład ledwo stał na nogach, do tego stopnia, że nie poszłam do pracy. A po południu - jak nowo narodzony, jakby nic mu nie było. Oczywiście zrobilismy podstawowe badania. Mocz OK, morfologia kiepska (duże leukocyty), CRP bardzo wysokie. Lekarka kazała nam dać siki na posiew i na powtórne badanie ogólne, a potem podać antybiotyk. I tu mój dylemat - podawać czy nie... Bo skoro badanie ogólnie nic nie wskauje to może trzeba by szukac gdzie indziej, a nie tak kulą w płot. Na posiew trzeba czekać ok tygodnia. Dziś jeszcze wizyta koło południa bo zauważyłam coś jakby wyciek z ucha. Ale poza tym Szkrab od rana wygląda na zdrowego, bryka i broi. No nie mam podstaw, żeby mu dać ten antybiotyk, szczególnie, że w ostatnim czasie już sporo się ich nałykał :/
***
Z nowości.
Starszy odpieluchowany już dokumentnie, znaczy śpi bez pieluchy. Nie sprawdziła się u nas rada, by zabarć dzieku pieluchę dopiero, gdy po nocy będzie sucha. Bo dopóki były pieluchy na pupie, dopóty siki lądowały tam właśnie. Zaryzykowaliśmy mokry materac, tymczasem nic takiego się nie stało :) Młodszy za to dopiero rozpoczyna swą przygodę z sikaniem pod krzaczek i na stojąco :)
Kolejna nowość jest taka, że odzyskalismy sypialnię :) Znaczy Maluch śpi w pokoju Dużego, tudzież w ich wspólnym pokoju. Właściwie nie ma z tym problemu, poza tym, że kiedyś do spania wystarczył kocyk, a teraz musi być jeszcze "auau" (piesek) i "bum bum" (autko). No i trzeba sobie pogadać aż starszy brat zaśnie. Całe szczęście bratu to nie przeszkadza.
***
Korzystamy w pełni w letniej pogody. Odkurzyliśmy nasze rozwery i po odpowiednich zakupach możemy jeździć w konfiguracji 2 na 1 :) Młodzi bardzo to lubią :) Doceniam też obecnie fakt pracy na pół etatu, bo mogę ruszyć się z nimi na popołudniwy spacer i nie umieram z gorąca :) Super jest to, że gdy ja muszę zrobić coś w domu to chłopaki idą na dwór i nie muszę się o nich martwić. I nawet posiłki jemy na dworze. A najlepsze jest to, że mieszkamy w bloku :) Tylko tak jakoś szczęśliwie nam się trafiło, że mamy spory kawałek ogrodzonego ogródka, a na przeciwko las :) Dobrze nam tu :)