niedziela, 25 marca 2012

Przesilenie

Wiosna idzie. Może dlatego wczoraj o mało co nie wykąpałam się w wodzie z cifem. Może dlatego Monż ubił śmietanę bez cukru. Może dlatego rozsadza mi głowę od kilku dni. Może dlatego na nic nie mam ostatnio chęci. Totalny Brak Energii :/

***

Lubię podglądać chłopaków podczas ich braterskich zabaw, rozmów, wtedy gdy są sami ze sobą. Lubię obserwować tą specyficzną więź między nimi i bardzo jestem szczęśliwa, że są ze sobą tak blisko i że tak bardzo to lubią. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że decyzja o szybkim pojawieniu się drugiego dziecka była dobra. A tymczasem Starszy skończy we środę 5 lat. Nie mogę się nadziwić, że taki już duży. I tak bardzo potrafi dbać o brata, bronić go, działać w jego intersesie. Mały to czuje i wie, że gdy trzeba będzie, brat stanie za nim murem. Pewnie, że czasem się leją, albo obrażają na siebie, ale to chyba normalne u rodzeństwa :)


sobota, 17 marca 2012

Łomatko...

...ależ mi się trudno było zebrać do napisania dzisiaj.

No bo o czym tu pisać?
Że znowu wszyscy chorzy? Że przez ten szpital całe moje plany weekendowe wzięły w łeb? Że po raz trzeci nie dotarłam na warsztaty, na których tak bardzo bardzo mi zależało?  Że mąż mi zwiał na niemal trzy dni? Że umyłam dwa okna? Że pochowałam zimowe ciuchy? Że zamiast iść na spacer wyładowywałam frustrację na mopie?
No, nie ma o czym, nie ma.

***

Dziecko mi dziś powiedziało "mamusiu, ja bym cię poznał nawet jakby było milion mam! ale tylko w tym sweterku" :)
No i jeszcze wam powiem, że moi synowie bardzo często całują mnie po rękach :) Miło, nie?

A tak wyglądam ja (w trzech odsłonach) :) To dzieło Starszego :)



I jeszcze muszę pokazać Dobre Duszki Maciusia bo jakoś tak ujmują mnie za serce :)


I niech już wreszcie ta Wiosna będzie na dobre!!!

sobota, 10 marca 2012

I po krzyku...

no, chodzę w stresie od kilku dni. Dwa testy już zrobiłam ale są na "-" więc nie za bardzo wiem o co chodzi. Faza lutealna - dziś 16 dzień - choć zwykle było 10-11, no i temperatura raczej niska... Może to przez te wszystkie choróbska które mnie dopadały w tym cyklu. Za parę dni pewnie wszystko się wyjaśni. Gdyby tak jednak wyszedł + to ja nie wiem, co wtedy...

Do wtorku siedziałam w domu na L4. Fajnie było. Mozz coś o tym wie :) Powrót do pracy we środę bolał. Bardzo.

Dzieci potrafią być rozbrajające. Któregoś ranka Maciek wlazł mi do WC gdy tam siedziałam i wyraził wielkie zdziwienie:
- mamaaa, ty sikasz na siedząco?!?!?!
- tak synku, kobiety tak mają - odpowiadam z lekkim zażenowaniem
- to ty nie będziesz chłopcem?
- no nie synku, raczej nie - mówię już rozbawiona
- czyli siurek ci nie urośnie?
- nie, nic takiego się nie zdarzy...

Dziecko przyjęło do wiadomości (mam nadzieję). A następny dzień, czyli 8 marca, został przez rodzinkę okrzyknięty Dniem Osób Bez Siurka :)

No i tyle, do poczytania za tydzień. Idę sprzątać.

EDIT:
no i wszytsko jasne, czyli nic się nie zmieni jeżeli chodzi o ilość osób w naszej rodzinie. 

sobota, 3 marca 2012

Jak narazie dotrzymuję terminu :)


Tydzień minął chorobowo. Zaczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Była walka z pawiem - kto wygra paw czy my? Tym razem zwycięstwo było nasze, ale tylko wyrównaliśmy stawkę sprzed kilku dni. Rezultatem spania z miską w ręku było niewyspanie, a rezultatem niewyspania - przerysowany zderzak :/ Grrrr!!!
A od czwartku na L4 jestem ja. Ale trochę na własne życzenie. Tak się kończy chodzenie do pracy z anginą :/

Jakoś tak się złożyło, że ten tydzień minął też pod znakiem rozmów o tym, co ważne. O tym, że czasem życie układa się tak, że ludzie żyją niby ze sobą a jednak bardzo obok siebie. I że czasem patrząc na tego, z kim żyjemy już dobrych kilka lat, pytamy "a kto to właściwie jest"? I jeszcze o tym, że bardzo boli brak chęci zrozumienia drugiej osoby i branie pod uwagę tylko własnego zdania, jako jedynie słusznego. Smutne.

Zastanawiałyśmy się też, z tak naprawdę mało mi znaną koleżanką, czy w ogóle możliwe jest robić w życiu to, co się lubi, a nie to, co się musi. Stwierdziłyśmy, że człowiek powinien wybierać kierunek studiów około 30stki, a nie gdy ma 20 lat i fiubździu w głowie. A w ogóle największym problemem i moim i jej jest to, że obie nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. I gdyby przyszło nam teraz wybierać kierunek studiów - obie nie za bardzo wiedziałybyśmy na co się zdecydować.

A po za tym brak mi cierpliwości, jak zwykle. I jestem wredną matką. I jestem pewna, że moje dzieci odchorują to kiedyś w życiu.

EDIT:

Zapomniałabym.
Zmieniłam kolor włosów :)