poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

U nas w tym roku dwie choinki.

Jedna... 


...i u chłopaków druga :) Tak sobie zażyczyli.

Cóż, pozostaje złożyć życzenia...

Życzę Wam tego, czego sama bardzo bym chciała... zatrzymania się w tym szalonym biegu, wytchnienia, łagodności i pamiętania, że "nigdy nie wróci stracony czas".

Niech te święta będą wyjątkowe, a my bądźmy tacy przez cały rok.

piątek, 14 grudnia 2012

Ale kicha :/

Dzieci chore.
Ja chora.
Monż w rozjazdach.
Roboty tyle, że aż strach pomyśleć.
Kredytu nadal brak. 

Ja chce lato.

czwartek, 6 grudnia 2012

Powinnam zmienić nazwę bloga...

na..."od czasu do czasu", ale zajęta jest niestety.

Cichu tu i pusto... no bo też nic się nie dzieje. Pan od kredytów każe po raz piąty przesyłać te same dokumenty, inny bank z kolei w dupie ma moje zarobki - liczą się tylko papiery. Jak na razie kasy nie ma i zaczynam się zastanawiać czy w ogóle będzie. Super po prostu... Nie wspomnę już  o ile wzrosła mi liczba zapytań w BIKu. MoNż ciągle pyta, jaki kolor, jakie płytki, jakie to, jakie tamto będzie w nowym domu, a ja nie mam ochoty nawet o tym domu chwilowo myśleć. Chyba boję się po prostu, że go jednak nie będzie??

***

Chłopaki tfu tfu nie chorują i dzielnie maszerują do przedszkola. A w przedszkolu występy, wierszyki, piosenki - słowem dużo się dzieje, a oni wszystko to chwytają w mig. Nie musimy nawet w domu specjalnie powtarzać, wszystko zostaje w głowach :) Dzieć pozbył się pierwszego mleczaka - wróżka zębuszka przyniosła wypasionego zielonego Ninja - hit!!



W przedszkolu było zebranie nt. wyników diagnozy gotowości szkolnej. Wyszło, że Syn mój gotowy jest do szkoły. I że w ogóle ach i och ten mój Syn. Ale jednak zostawcie go Państwo jeszcze na rok w zerówce. Bo emocjonalnie musi dojrzeć.  No i baaaaardzo dobrze. Tak właśnie chcieliśmy.

***

Idę szukać prezentów od tego w czerwonym wdzianku. Tylko, że chyba byłam w tym roku niegrzeczna....

czwartek, 8 listopada 2012

piątek, 19 października 2012

Nie jest źle...

Pan od budowy powiedział, że nie weźmie kasy za wytyczenie.... Normalnie szczena mi opadła :) Powiedział też, że nie chce się kłócić, bo jeszcze sporo czasu przed nami gdy będziemy współpracować więc nie ma sensu prowadzić wojen. No, nadrobił tym trochę, nie powiem :)

wtorek, 16 października 2012

Bankowo

Banki powoli się odzywają, każdą dosyłać papiery i papierki. Za kilka dni powinny być decyzje kredytowe i trzeba będzie wybrać z kim podpisać umowę.

***

Budowa jeszcze się nie zaczęła, a my już walczymy z wykonawcą. Nie chcę tego, ale no kurczę nie lubię, gdy się mnie tak stawia przed faktem dokonanym. "Dzień dobry Pani, rozliczyłem się już z innymi więc jeszcze z państwem muszę. 1700 zł poproszę" A ja zbieram szczenę z podłogi, bo nikt nic nie mówił, że mam w tym miesiącu się przygotować na dodatkowe wydatki. Poszło o koszta wytyczenia budynku i drogi wewnętrznej. W umowie mamy napisane, że wytyczenie budynku na działce jest po naszej stronie. Ja rozumiem to tak, że w momencie, gdy przychodzi czas na takie działanie idę i szukamy geodety, który mi to zrobi. Tzn gadam z tatą, który jest geodetą i robi takie rzeczy - dla mnie za friko ma się rozumieć. Tymczasem wykonawca zrobił to sam na mojej działce bez wcześniejszego poinformowania mnie o jakichkolwiek działaniach. Z drogą podobnie - choć w umowie jest, ze partycypujemy w jej wykonaniu - można było wcześniej zadzwonić z informacją, że jest zamiar robienia tej drogi, będzie kosztować tyle i tyle, co państwo na to. Ale nie - lepiej zrobić, a potem tylko wręczyć faktury. A ja muszę kombinować.

Wiedziałam, że nie będzie bezproblemowo. I z jednej strony się wściekam (bo z tym wytyczeniem to jestem 7 stówek w plecy), a z drugiej myślę sobie, że mało sensownie jest prowadzić wojnę - żeby sobie sytuacji jeszcze nie pogorszyć. Pójdę i spokojnie pogadam, że chcę być informowana o tym co się robi <choć nie sądziłam, że o coś tak oczywistego będzie trzeba się upominać>. Ale jak wiadomo - gdy chodzi o kasę wszystko może się zdarzyć. Dobrze, że mam w rodzinie osobę z uprawnieniami do nadzoru inwestorskiego. Może tak do końca nie damy się rolować.

Nie jest źle

Trochę się uspokoiłam, trochę nabrałam dystansu. Spory wpływ na polepszenie samopoczucia miał wyjazd nad morze - służbowa integracja - i choć dla niektórych była to typowa rzeźnia, ja odpoczęłam, pobawiłam się, wyluzowałam...

A Bałtyk jesienią wygląda tak


i tak


Piękny prawda? :)

środa, 10 października 2012

Dziecięce marzenia



„Mamo, jakbym był czarodziejem, to zrobiłbym tak, żebyście ty i tata już nigdy na mnie nie krzyczeli…”

Takie marzenia ma mój Starszy Syn…

Monż krzyczy mało, ja częściej. Niestety.  Staram się opanowywać złość, ale często po całym dniu w pracy i wszystkich dodatkowych zajęciach po prostu nie potrafię. Wiem, że to bardzo nie fair wyładowywać swoje frustracje na dziecku, wiem, że taki krzyk nic nie da, że narobi tylko samych szkód. Młody często mówi mi, że tego nie lubi. Ja też siebie nie lubię z tego powodu. Wiem, że gdy jestem spokojna, on też jest łagodniejszy i  łatwiej się nam dogadać, że wtedy on więcej mówi, chętniej opowiada, co było w przedszkolu, co go boli, co cieszy, a co przeszkadza. A gdy się pieklę o byle co dobry kontakt znika natychmiast, Antoś staje się głuchy na to co próbuję mu przekazać. Muszę to zmienić, zmęczenie i zarobienie nie może być dla mnie wymówką. Dzieci powinny marzyć o niebieskich migdałach, a nie o tym, by rodzice byli lepsi…. Jak to o nas świadczy???

Szkoda Synku, że nie jesteś czarodziejem. Byłoby łatwiej…

sobota, 6 października 2012

*********

Za mną ciężki tydzień. Dużo stresu i nieprzyjemności. Wniosek jedyny - czas nauczyć się nie przejmować tym, co myślą o mnie inni. Ale kwas pozostanie, bo nie da się pewnych ludzi i sytuacji uniknąć :/ Było miło, ale się skończyło, trzeba iść dalej. A że w złej atmosferze... trudno.

***

Z wnioskami cicho sza. Dosyłamy ciągle brakujące papiery. A firma chce budować, bo pogoda dobra. Sorry, na razie nie ma za co.

poniedziałek, 24 września 2012

sobota, 22 września 2012

W wielkim skrócie...

... wnioski o kredyt złożone, zostały tylko kosztorysy do dostarczenia. Co potem - się zobaczy.

***

Antek ma anginę :/ Tydzień kiblowania w domu. Dobrze, że są Dziadki.

***

Młody ma w poniedziałek urodziny. Przez weekend miały być dwie imprezy. Będzie tylko jedna, a i tak nie chce mi się nic robić. W ogóle jakiś leń straszny mnie dopada. Pewnie to powakacyjny syndrom nadmiaru zajęć ;/

No i tyle chyba na razie.

niedziela, 2 września 2012

...naprawdę nie dzieje sie nic...

...i strasznie mnie to wkurza. Nie możemy ruszyć nawet z wnioskiem o kredyt, bo inne papierzyska czekają na biurku w urzędzie miasta by miłe panie przybiły pieczątkę. A miłe panie maja na to miesiąc. Jak nie przyspieszą, przeterminują się inne dokumenty, które udało się załatwić ekspresowo. I z tej perspektywy wynika, że raczej fundamentów w tym roku już nie wylejemy :/ A zależało mi, bo wtedy może udałoby się zamieszkać w domu zimą przyszłego roku. A dobrze byłoby zamieszkać jak najszybciej, bo płacić ratę i czynsz..... kiepsko. Zobaczymy co będzie. Będę dzwonić do miłych pań jutro.

Zaczynamy przedszkole. I chyba zerówkę... Chyba, bo Antoś będzie w grupie 5/6 latków - oni chyba muszą robić program zerówki, no nie? Nie wiem, bo żadne informacje jeszcze w przedszkolu nie wiszą, pewnie dowiemy się na zebraniu. I choć do szkoły jeszcze sporo czasu, bo jak nie będę musiała, to nie puszczę go za rok, to targa mną jakiś irracjonalny strach o ten czas, gdy przyjdzie mu pójść do 1szej klasy. W nowym miejscu, z nowymi dziećmi, których do tej pory nie znał... Zastanawialiśmy się z M. czy nie posłać Antosia do zerówki tam, gdzie będziemy mieszkać i przez jakiś czas go dowozić, ale stwierdziliśmy, że to chyba też nie ma sensu... za dużo zmian już miał ten nasz starszak, a że dużo czasu zajmuje mu adaptacja do nowego miejsca, to chyba na razie mu oszczędzimy.

Od jutra zaczynamy powakacyjny zapieprz. Blleeeee...


ps. dostałam smartfona... nie umiem tego obsługiwać... dzieci potrafią :P

środa, 15 sierpnia 2012

Nasze miejsce

Wreszcie, po 3 godzinach spędzonych u notariusza - mamy gdzie budować.
Oto nasza wieś :)



A od jutra zaczynamy walkę o kredyt...

niedziela, 12 sierpnia 2012

Pogoda zrobiła się jesienna...

...więc, żeby choć na sercu zrobiło się cieplej wstawiam kilka wspomnień :)











Strasznie tęsknię się za chłopakami. Dobrze, że wracają już we wtorek.

środa, 8 sierpnia 2012

Wyjechali na wakacje

wszyscy nasi podopieczni :) Jesteśmy SAMI :) I dobrze nam z tym :) Tym bardziej, że za niedługo rocznica ślubu (siódma - ponoć kryzysowa?!?! )

Z budową stoimy w miejscu. Poza tym, że mamy podpisaną umowę i mniej na koncie o paręnaście tysięcy to nic się nie dzieje. Czekamy na telefon. Ja czekam dość niecierpliwie, bo decyzję o umowie musieliśmy podjąć raz dwa, a teraz przeciągają. No nic, zobaczymy. Pierwszy graniczny termin to 31 sierpnia więc póki co tragedii nie ma.


EDIT: coś się rusza :) notariusz umówiony na wtorek ) nareszcie!

wtorek, 17 lipca 2012

Po...

Zapominam już o urlopie. No może jeszcze trochę przypominają mi o nim sterty prania, które leżą i czekają na lepszą pogodę.
Co po za tym? Rzeczywistość dała nam niezłego kopa na dzień dobry. ZUS. Przez 6,5 roku zapomniał się upomnieć o swoją kasę. Gdyby nie to, że Menżowi potrzebny jest jakiś świstek papieru nie wiedzielibyśmy, że zalegamy im z jakąś kasą. A zalegamy dlatego, że 6 lat temu miła Pani zapomniała powiedzieć, że trzeba płacić to i tamto. W konsekwencji musieliśmy wczoraj oddać do ZUSu ponad 3 tysie... a po przeliczeniu konta pewnie dojdą odsetki. Bosko. Akurat teraz jak kasa jest na gwałt potrzebna. No. Ale lepsze to niż dowiedzieć się np. po 15 latach nie?

Tak więc z wszystkimi formalnościami stoimy w miejscu.  I tak do sierpnia. Bo tyle mniej więcej trwa przeliczanie konta w ZUSie, bo notariusz jest na urlopie, bo lokaty nie da się zlikwidować od razu, itp itd...  Wszystko to sprawia, że mało śpię i nie umiem zebrać myśli. Konsekwencją są głupoty popełniane w pracy, co jest stresującą-zajmujące i tak koło się zamyka. A jak pomyślę o wykańczaniu i urządzaniu domu jak już powstanie... załamka.

sobota, 7 lipca 2012

Jak nam życie na urlopie płynie...

Miło :) I choć pogoda jakoś strasznie nas nie rozpieszcza to też nie jest taka całkiem najgorsza. Na ośrodku, w którym mieszkamy, też jest trochę atrakcji więc chłopaki się nie nudzą.Wczoraj na przykład występował magik a dziś cyrkowcy :) Było ognisko z kiełbaskami i darmowym piwem (dla nas oczywiście: P).

A Gargamelka zaprosiła mnie do zabawy więc szybciutko odpowiadam :)
1. Kawa / Herbata?
Zdecydowanie kawa - taka, jaką rano robi mi Monż :) - z ekspresu z porządną pianką :)
2. Wieczorna impreza / Cichy wieczór w domu?
Cichy wieczór w domu, do imprezowania nigdy mnie nie ciągnęło.
3. Książka / Film?
Książka, choć czasem po ciężkim dniu, gdy oczy nie wytrzymają kilku stron może być film. 
4. Trzynastka - Szczęśliwa / Pechowa?
Baaardzo szczęśliwa :) 13-ego braliśmy ślub! :) 
5. Schabowy / Naleśniki?
Schabowy i to tylko z kością:) 
6. Spódnica / Sukienka?
Sukienka :) 
7. List / Telefon?
Nie lubię gadać przez telefon. Więc pozostaje list. 
8. Urodziny / Imieniny?
Urodziny :) 
9. Ranny ptaszek / Śpioch?
Ranny ptaszek raczej. 
10. Lato / Zima?
Lato - bo słońce, morze, ciepło i Zima - bo śnieg, narty i święta.
11. Optymistka / Pesymistka?
Optymistka - wiadomo - choć nieraz ze zbyt dużą dozą realizmu... :)  

Nominacje wstawię później :) Tymczasem idę się plażować :)

niedziela, 1 lipca 2012

Pakujemy się

a właściwie już się spakowaliśmy. Zostały drobiazgi. Czekamy oczywiście aż skończy się mecz :) i aż Monż wróci z dyżuru, bo go zawezwali (w trakcie finału padła kablówka!!!!!).

Pogoda nad morzem nie zachwyca, ale czy to ważne? Ważne, że pobędziemy razem bez monotonii codzienności. Nasze rozmowy i myśli i tak będą krążyły głównie wokół jednego wiadomego tematu. Ciekawe co chłopcy z tego wszystkiego zrozumieją. Szykuje się też poważna rozmowa z gatunku wychowawczych, bo w zeszłym tygodniu, gdy zawoziliśmy dzieci, Starszy zapytał wprost - "mamo, co to jest ten seks?" Okazało się, że chłopaki (z grupy starszaków) porozmawiali już sobie w przedszkolu na ten temat, ale nie udało mi się wyciągnąć o czym konkretnie była rozmowa i co tak naprawdę z tego rozumieją. W każdym razie trzeba będzie do tematu wrócić, bo skoro już jest na tapecie to nie ma sensu czekać, aż szczegóły wyjdą od kolegów.

Znikam zatem, do poczytania za jakiś czas a jesli też gdzieś wyruszacie to udanych wakacji! Adios! :)

sobota, 30 czerwca 2012

Dużo się dzieje ostatnio...

Źle sypialiśmy ostatnie dwa tygodnie, bo musieliśmy podjąć pewnie jedną z najważniejszych decyzji w życiu. Zafundowaliśmy sobie jazdę bez trzymanki i huśtawkę nastrojów. Dobrze, że dzieci odpoczywają nadal nad morzem, bo bez nich, mimo wszystko, było nam łatwej. Mogliśmy skupić się tylko na naszej decyzji , mając pewność, że z dziadkami jest im dobrze i świetnie się bawią.

A więc postanowione. Będziemy budować dom...

Nie wiem, co przyniesie przyszłość i jak będzie się żyło ze świadomością kredytu na 30 lat. Nie wiem co będzie za te 5, 10 czy 15 lat. Wiem jednak, że ten moment był ostatnim na podjęcie takiej decyzji. I tak Monż ma w perspektywie pracę do 70tki... Wiem, że pewnie trzeba będzie dokonywać trudnych wyborów. Może okazać się, że każde następne wakacje spędzimy pod namiotem :) Wiem, że koszty będą rosnąć tak długo jak rosnąć będą dzieci, a pewnie i dłużej. Wiem, że samochód którym jeździmy też coraz młodszy już nie będzie. Ale... jakoś damy radę i tej myśli muszę się trzymać. Mamy kochanych Rodziców, którzy bardzo nam pomogą, a w razie jakiejś bardzo podbramkowej sytuacji przygarną pod swój dach. Będzie dobrze... W końcu Optymiści to my :) (a jeśli kiedyś zwątpię, przypomnijcie mi proszę to zdanie).

"A jeśli dom będę miał..."

niedziela, 17 czerwca 2012

Byle do lipca.

Niby to całe Euro średnio mnie obchodzi, ale kurcze no, żal mi trochę tych naszych chłopaków. Mogli pograć jeszcze chociaż ten jeden mecz. Dobrze, że chociaż siatkarze prezentują się nadzwyczaj dobrze...

Jutro do pracy... nowe regulaminy, nowe promocje, jedna dziewczyna na urlopie i tłum furiatów. Nie chcę. Przeświadczenie, że to nie jest moje miejsce, jest ostatnio jakoś bardziej odczuwlane. Ale co z tego? Nic. Dupa. I koniec tematu. Dupe trza ruszyć i tyle.

Szalony będzie to tydzień. Chłopaków muszę spakować na ich pierwszy tydzień nad morzem z dziadkami. A w piątek jedziemy ich zawieźć, a zaraz potem powrót. Bo jeszcze tydzień trzeba odpracować. Ale od 1 lipca już tylko Bałtyk przez 2 tygodnie. Nie mogę się doczekać.

Urodziny zaliczone. Ostatnie z "2" z przodu :) Fajnie czy nie fajnie? Sama nie wiem. Nie czuję się na tyle. Prezentowo: dwa flakony perfum, naszyjnik z pierścionkiem, effuniak :D i seria trzech zabiegów na twarz. Chyba nieźle ,co? :)

środa, 13 czerwca 2012

No dobra, ogarniam się.

Ciut jakby lepiej, ból nieco zelżał, wyglądam już jak 2/3 bułki a nie cała, na jedno oko już niemal widzę bezproblemowo. W drugim muszę stale rozszerzać źrenicę więc jest za mgłą, ale przynajmniej światłowstręt minął. Ależ mnie te wirusika przemaglowały, czuję się niemal jak czołgiem przejechana. Ale ważne, że idzie ku dobremu. Starszak się tylko ze mnie śmieje, że mam dziecięcą chorobę :) Mam nadzieję, że dzieciaki nie łapnęły, bo lekarz mi mówił, że te szczepienia to tak na 100% nigdy nie chronią. Trochę kiepsko by było zważywszy na to, że 22 czerwca dzieciaki wyjeżdżają już nad morze. My dołączymy 1 lipca, na co czekam z niecierpliwością i mam cichą nadzieję, że limit na dziwne choróbska w tym roku już wyczerpałam. Trochę fajnych dzieciowych imprez mnie ominie, ale trudno, nie pójdę przecież ze świnią do ludzi. Choć ponoć już nie zarażam obawiam się, że mogłabym spowodować lekki popłoch...

No to cóż, oczko jednak szybko mi się męczy więc póki co zmykam, zmyk zmyk.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

niedziela, 13 maja 2012

Takie tam smęty

Grrrr, czasem... tak po prostu mam dość. Odechciewa mi się starać, włącza mi się totalny tumiwisizm i marzę tylko o świętym spokoju. Tak mam dziś. Chciałabym móc przewinąć czas jak ekran w Iphonie. Nie jestem tylko pewna czy wolałabym do przodu czy jednak do tyłu...

Młodszy ma jakiś kryzys trzylatka chyba. Wychodzi z niego uparta bestia, której wcześniej nie znałam. Posiadł też genialną zdolność owijania sobie otoczenia wokół palca. Słodki uśmiech, oczka a'la kot ze Shreka i wszyscy odpuszczają. Ja już się nie nabieram i staram się ustawić pion ale ciężko idzie... Z kolei Starszy pokazuje się od innej strony. Nie waży słów. Testuje granice. Usłyszałam dziś "jak nie zrobisz co ci każę, to ja nie będę cię słuchał". Ręce mi opadły. Ale głównie z bezsilności względem siebie. Przecież te jego słowa nie biorą się znikąd. Obnażają bezlitośnie moje/nasze wychowawcze porażki. A to przecież dopiero początek drogi. Przerażające.

:/

wtorek, 1 maja 2012

"A teraz maj dokoła maj...

... wyświęca ogrody! I cały ja, cały ja zanurzony w jordanie pogody! A teraz maj i maj i maj dokoła się święci! Od wonnych bzów, szalonych bzów aż w głowie się kręci! " /SDM/

Zawsze w maju chodzi mi ta piosenka po głowie :)

Jak wam mija majówka? Mnie leniwie :) Dzieci chwilowo u dziadków a ja zaraz ruszam poleżeć na słońcu :) A potem do parku, na rowerowy spacer, a potem na grilla :) Bardzo bym chciała, aby cała wiosna taka była.

***

Z innej beczki - Monż zakupił Xboxa (po tym jak dobra skarbówka oddała nam nieco kaski). Dotrze pewnie koło piątku.  Ja nie wiem co to będzie. Już widzę te wieczory przed telewizorem i nieustanną walkę, że przecież trzeba już iść spać. No ale - może jak ułożymy jakiś harmonogram, to będzie dobrze? Tym bardziej, że baaaardzo spodobała mi się  ZUMBA :P

Udanej majówki dla wszystkich!

EDIT:

Stasze Dziecko nauczyło się jeździć na dwóch kółkach!!!!  Dumna jestem że hej!! :P

Monż kupił mi Zumbę na Xboxa :) Kochany jest, co? :) (tylko Xbox jeszcze idzie...:/)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Ale obsuwa...

uciekł mi jeden tydzień, a nawet się nie zorientowałam...

Cóż, w pracy jest teraz tak, że wieczorem zasypiam z tym okropnym uczuciem ścisku w żołądku. I nie zanosi się, bym szybko mogła się tego odczucia pozbyć. Nie lubię tak. To jest bardzo destrukcyjne psychicznie, nie pozwala skupiać się dostatecznie na innych aspektach życia...

Dla odstresowania zajęłam się w sobotę ogródkiem i posadziłam trochę kolorów pod oknem.
Nie znam się na tym więc mam nadzieję, że mi roślinność nie zmarnieje.

A jutro idziemy z chłopakami na testy do alergologa. Ciekawe co wyjdzie nam tym razem.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Kwiecień plecień...

Jak to dobrze, że marzec już się skończył. Dość już mam pieczenia, gotowania i rodzinnych imprezek pt: "siedź i jedz". Bleeeee. Jeszcze tylko święta.... Znowu jakoś obok i najlepiej, by ich nie było :/ Znowu...

Najważniejszy akcent minionego tygodnia to urodziny Antoniego :) Skończył 5 lat. A dopiero co to to takie małe było. A teraz już takie duże, mądre i w ogóle. Sami wiecie :) Fota pięciolatka będzie następnym razem, bo teraz nie mam pod ręką.

Czemu jutro trzeba do pracy?? Ja nie chcę!! ://


niedziela, 25 marca 2012

Przesilenie

Wiosna idzie. Może dlatego wczoraj o mało co nie wykąpałam się w wodzie z cifem. Może dlatego Monż ubił śmietanę bez cukru. Może dlatego rozsadza mi głowę od kilku dni. Może dlatego na nic nie mam ostatnio chęci. Totalny Brak Energii :/

***

Lubię podglądać chłopaków podczas ich braterskich zabaw, rozmów, wtedy gdy są sami ze sobą. Lubię obserwować tą specyficzną więź między nimi i bardzo jestem szczęśliwa, że są ze sobą tak blisko i że tak bardzo to lubią. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że decyzja o szybkim pojawieniu się drugiego dziecka była dobra. A tymczasem Starszy skończy we środę 5 lat. Nie mogę się nadziwić, że taki już duży. I tak bardzo potrafi dbać o brata, bronić go, działać w jego intersesie. Mały to czuje i wie, że gdy trzeba będzie, brat stanie za nim murem. Pewnie, że czasem się leją, albo obrażają na siebie, ale to chyba normalne u rodzeństwa :)


sobota, 17 marca 2012

Łomatko...

...ależ mi się trudno było zebrać do napisania dzisiaj.

No bo o czym tu pisać?
Że znowu wszyscy chorzy? Że przez ten szpital całe moje plany weekendowe wzięły w łeb? Że po raz trzeci nie dotarłam na warsztaty, na których tak bardzo bardzo mi zależało?  Że mąż mi zwiał na niemal trzy dni? Że umyłam dwa okna? Że pochowałam zimowe ciuchy? Że zamiast iść na spacer wyładowywałam frustrację na mopie?
No, nie ma o czym, nie ma.

***

Dziecko mi dziś powiedziało "mamusiu, ja bym cię poznał nawet jakby było milion mam! ale tylko w tym sweterku" :)
No i jeszcze wam powiem, że moi synowie bardzo często całują mnie po rękach :) Miło, nie?

A tak wyglądam ja (w trzech odsłonach) :) To dzieło Starszego :)



I jeszcze muszę pokazać Dobre Duszki Maciusia bo jakoś tak ujmują mnie za serce :)


I niech już wreszcie ta Wiosna będzie na dobre!!!

sobota, 10 marca 2012

I po krzyku...

no, chodzę w stresie od kilku dni. Dwa testy już zrobiłam ale są na "-" więc nie za bardzo wiem o co chodzi. Faza lutealna - dziś 16 dzień - choć zwykle było 10-11, no i temperatura raczej niska... Może to przez te wszystkie choróbska które mnie dopadały w tym cyklu. Za parę dni pewnie wszystko się wyjaśni. Gdyby tak jednak wyszedł + to ja nie wiem, co wtedy...

Do wtorku siedziałam w domu na L4. Fajnie było. Mozz coś o tym wie :) Powrót do pracy we środę bolał. Bardzo.

Dzieci potrafią być rozbrajające. Któregoś ranka Maciek wlazł mi do WC gdy tam siedziałam i wyraził wielkie zdziwienie:
- mamaaa, ty sikasz na siedząco?!?!?!
- tak synku, kobiety tak mają - odpowiadam z lekkim zażenowaniem
- to ty nie będziesz chłopcem?
- no nie synku, raczej nie - mówię już rozbawiona
- czyli siurek ci nie urośnie?
- nie, nic takiego się nie zdarzy...

Dziecko przyjęło do wiadomości (mam nadzieję). A następny dzień, czyli 8 marca, został przez rodzinkę okrzyknięty Dniem Osób Bez Siurka :)

No i tyle, do poczytania za tydzień. Idę sprzątać.

EDIT:
no i wszytsko jasne, czyli nic się nie zmieni jeżeli chodzi o ilość osób w naszej rodzinie. 

sobota, 3 marca 2012

Jak narazie dotrzymuję terminu :)


Tydzień minął chorobowo. Zaczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Była walka z pawiem - kto wygra paw czy my? Tym razem zwycięstwo było nasze, ale tylko wyrównaliśmy stawkę sprzed kilku dni. Rezultatem spania z miską w ręku było niewyspanie, a rezultatem niewyspania - przerysowany zderzak :/ Grrrr!!!
A od czwartku na L4 jestem ja. Ale trochę na własne życzenie. Tak się kończy chodzenie do pracy z anginą :/

Jakoś tak się złożyło, że ten tydzień minął też pod znakiem rozmów o tym, co ważne. O tym, że czasem życie układa się tak, że ludzie żyją niby ze sobą a jednak bardzo obok siebie. I że czasem patrząc na tego, z kim żyjemy już dobrych kilka lat, pytamy "a kto to właściwie jest"? I jeszcze o tym, że bardzo boli brak chęci zrozumienia drugiej osoby i branie pod uwagę tylko własnego zdania, jako jedynie słusznego. Smutne.

Zastanawiałyśmy się też, z tak naprawdę mało mi znaną koleżanką, czy w ogóle możliwe jest robić w życiu to, co się lubi, a nie to, co się musi. Stwierdziłyśmy, że człowiek powinien wybierać kierunek studiów około 30stki, a nie gdy ma 20 lat i fiubździu w głowie. A w ogóle największym problemem i moim i jej jest to, że obie nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. I gdyby przyszło nam teraz wybierać kierunek studiów - obie nie za bardzo wiedziałybyśmy na co się zdecydować.

A po za tym brak mi cierpliwości, jak zwykle. I jestem wredną matką. I jestem pewna, że moje dzieci odchorują to kiedyś w życiu.

EDIT:

Zapomniałabym.
Zmieniłam kolor włosów :)

niedziela, 26 lutego 2012

Wypadałoby napisać co u nas...

...tylko od czego zacząć. Tyle czasu minęło od ostatnich wieści.

W sumie spokój. Bez zawirowań. Zdrowotnie nie najgorzej, rozwiązaliśmy cześć kłopotów, reszta w toku. Mowa oczywiście o dzieciakach, bo o swoich kłopotach ze zdrowiem nie ma czasu myśleć, a już tym bardziej się nimi zajmować.

W pracy też tak w miarę. Co jakiś czas mam ochotę ją rzucić i poszukać byle czego, żeby tylko wyjść i nie myśleć. Ale za przyzwoitą kasę tak się nie da więc ciągnę to co jest. Czyli w sumie też nic nowego - już nieraz o tym pisałam.

Ciągnie mnie strasznie do trzeciego dziecka. Pewnie dlatego, że sporo znajomych z otoczenia ma ich po 3 lub 4. I pewnie gdyby nie robota, to coś byśmy z Menżem w tym kierunku działali, ale na razie się nie da. I nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będzie się dało. Chyba, że mnie wywalą. Albo sama zrezygnuję. Tylko wtedy pojawi się problem "za co" i koło się zamknie... Chwilowo więc prasuję malusie ciuszki i będę wyprzedawać. Jeden z wózków już sprzedałam, czeka jeszcze drugi - dla dwojga - ktoś reflektuje? :)

Nic mi więcej do zmęczonego łba nie przychodzi. Wstawiam więc kilka fot z pobytu na feriach i zmykam.
Do poczytania za tydzień! :)







sobota, 25 lutego 2012

Tytułem wstępu...

Lubię zmiany. Muszę coś od czasu do czasu pozmieniać. Nie wszystko się da - Menża przecież nie zmienię :), ani Dziecia, ani Młodszego. Ale mogę zmienić kolor włosów,  parę rzeczy w szafie, no i...bloga. Niech więc jest tu. Na bloxie zresztą czytał ktoś, kto nie powinien, stąd zbyt wiele ostatnio nie pisałam. A tu... niech będzie, że zmuszę się do napisania jednej notki na tydzień. Na więcej nie mam czasu. A zrezygnować z pisania w sieci tak całkiem chyba bym nie potrafiła. Więc... do poczytania... raz na tydzień.

niedziela, 1 stycznia 2012

76. Nowy Rok - z archiwum

...znajomi życzyli by nie był gorszy od poprzedniego, by był ciekawszy, by działy się w nim rzeczy, które warto będzie zapamiętać na dłużej.... Ja bym chciała by mijał pod znakiem zdrowych dzieci, pracy, która sprawi frajdę i chęć zaangażowania a nie tylko stres przed zaśnięciem, by zaczęły się realizować gdzieś głęboko ukryte marzenia o własnym domu. Obiecałam sobie, że będę się więcej uśmiechać, że złagodzę realizm jeszcze większą dawką optymizmu, że będę pracować nad tym, by nie zrzędzić i rzadziej miewać "humory". Długa jest lista moich postanowień na Nowy Rok - inaczej niż z zeszłych latach, gdy ich nie było w ogóle. Ile z nich dotrwa do czasu podsumowań za 12 m-cy??? Oby jak najwięcej.