niedziela, 28 marca 2010

7. Nasz Antoś ma dziś święto - z archiwum

Trzy lata minęły... Chciałam coś tam więcej napisać, ale chyba nie. Jedynie tylko, że mam cudownego Syna. Ale to chyba powszechnie wiadomo :)

środa, 24 marca 2010

6. Wiosna w błękitnej sukience - z archiwum

Halo, strazacy? Przyjedzcie zabrac mame! Tylko sybko!
Tak zareagował mój Starszak na reprymendę, którą ode mnie dostał przed momentem...
Generalnie okazuje się, że Antek ma dosyć wybujałą wyobraźnię. Dziś, na ten przykład, wymyślił sobie, że GDY BYŁ MAŁY, to widział pociąg jeżdzący po dachu naszego samochodu. Dowiedziałam sie też jakiś czas temu, że wypadł kiedyś z autobusu, oczywiście dawno dawno temu, gdy jeszcze sikał w pieluchy. Albo, że miał kiedyś dwa siusiaki (?!?!?). A już szczytem jego trzyletniej fantazji było wyrażenie dziś chęci posiadania "jeszcze jednego Maciusia i siostry". YYYY ja się pytam, co tam ma być?!?!? Ja protestuję przeciwko takim postulatom!
Ciekawe czego jeszcze się dowiem :)
A tymczasem pobijamy rekord... jakoś chyba trzeci tydzień w przedszkolu? Bez choróbska? Taaak. I tfu tfu tfu odpukać w niemalowane.
A dziś usłyszałam od niego piosenkę, której nauczył się w przedszkolu. Mało co nie pobeczałam się ze wzruszenia :) Bo oznacza to chyba, że nie jest mu tam tak do końca źle :)
Wiosna buja w obłokach,
wiosna płynie wysoko,
wiosna chodzi po drzewach,
wiosna piosenki śpiewa.
:D

czwartek, 18 marca 2010

5. Chwila przerwy - z archiwum

Kolejna impreza w nastepny weekend. A tymczasem kawałek tortu dla Was (udał się!!!) Smacznego! :)


A prezent Menżowi podobał się, a jakże. Tylko chciałoby się rzecz - no i co z tego....

21:44 EDIT
Chiałyście przepisy to macie :)
Do torta wyżej jest link. Tiramisu nie podaje, bo nie warto, niezbyt dobre ciasto.
A sałatki robiłam tak:
BROKUŁOWA
dwa brokuły podzielone na różyczki wrzucić na wrzątek (posolony z małą ilością cukru) i gotować ok 4 minut (mają być twardawe), potem zahartować zimną wodą. Powinny zostać ładnie zielone.  Gdy ostygną wymieszać je z selerem ze słoika i garścią uprażonego na patelni słonecznika. Sos to majonez z jogurtem, sól, pieprz do smaku. I tyle. Niektórzy jeszcze dodają kukurydzę z puszki. Najsmaczniejsza sałatka wieczoru :)
SURIMI
2 opakowania surimi wymieszać z 6-8 jajkami, szczypiorkiem, majonezem, solą i pieprzem. Pokroić, zamieszać. Można zrobić pastę albo sałatkę. Dla lubiących owoce morza :)
CESAR a'la OPTYMISTKA
Sałatę na jaką macie ochotę ułożyć na dużym półmisku. Potem poukładać na tym pomidorki koktajlowe, ogórka, zółtą paprykę, cebulę zwykła, czerwoną lub zieloną i... co tam jeszcze chcecie. Polać sosem vinegrett. Posypać żółtym serem. Na tym wszystkim ułożyć grilowanego kurczaka (ja kroję w podłużne paski). Na koniec posypać grzankami :) U mnie ta sałatka wygląda inaczej za każdym razem, gdy chcę się pozbyć resztek z lodówki :)
KABANOSOWA
Tej sałatki nie robiłam jeszcze, ale jadłam ją już i jest boska.

30 dkg kabanosów-pokroić w 0,5 cm kawałki
10 korniszonów
1 cebula
rukola około 30 listków
sos:
5 łyżek majonezu
1 ząbek czosnku( rozgnieść)
2 łyżki octu balsamicznego
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka pieprzu
1 łyżeczka majeranku
vegeta do smaku

SMACZNEGO! :)

sobota, 13 marca 2010

4. Biało i urodzinowo - z archiwum

Nie, wcale się nie wkurzam na ten śnieg za oknem. Bo rano, mimo śniegu, ćwierkały ptaki w pobliskim lesie. Znaczy, że wiosna blisko. A ten śnieg to tylko czyjś głupi żart, którym nie należy sie przejmować :)
Bardzo urodzinowy mamy marzec. Świętują Monż, Syn, Ojciec i Chrześniak. Jutro pierwsza impreza. Menu jest takie:
Na słodko - Tort Szwarcwaldzki i ciasto Tiramisu.
Wytrawnie - sałatka Surimi, brokułowa ze słonecnzikiem i Cesar a la Optymistka :) Do tego jakieś wędliny, deska serów i ciepłe bagietki z masłem czosnkowym. No i oczywiście nie może zabraknąć różowego Carlo Rossi :)
Pierwsze podejście do wypieków było wczoraj. Średnio udane niestety. Spód czekoladowy się nie dopiekł. Za moment podejście drugie... Obym nie musiała korzystać z ofert cukierni...

piątek, 12 marca 2010

3. Ściemniacz - z archiwum

Mam w domu takiego jednego. Wrócił wczoraj z przedszkola z gorączką i bolącym uchem.
A dziś? Zdrów jak ryba. Wciął rano jajecznice z dwóch jaj i wołał o jeszcze. Poszliśmy na wszelki wypadek się przebadać jednak żadnych oznak niedomogi u Delikwenta nie znaleziono. Ot, co – jedna wielka ŚCIEMA.
Z jednej strony cieszy mnie, że jest zdrowy. Z drugiej, zdaję sobie jednak sprawę, że to kwestia przeżywania i stresu jaki Go dopada w wiadomym miejscu. Program adaptacyjny miał rozwiązać sprawę. Było powoli bez rzucania na głęboką wodę. I co? Jest jak jest. I głęboko to ja się teraz zastanawiam co robić dalej. Bo nie wiem czy to normalne i jak reagować na taką sytuację.

środa, 10 marca 2010

2. Odżywam - z archiwum

Matko i córko, co się ze mną dzieje? :)
Mogę teraz wstać o 7 bez większych problemów. Mogę ugotować obiad na jutro już dziś, choć wcześniej wydawało się to N-I-E-M-O-Ż-L-I-W-E. Mieszkanie doprowadzam do porządku też wieczorem - Wow - da się to zrobić! Energi mam cały zapas, dzieci jakieś grzeczniejsze??? Wiosna? Słońce?
A może po prostu wszystko wreszcie jest (prawie) tak jak ma być? :)

poniedziałek, 8 marca 2010

1. Naleśniki, Dzień Kobiet i życiowe decyzje - z archiwum

- Tatuuuuuuuśśś, chodź pokroić mamusie!!!!!!!!!!!!!!!!
Od pewnego czasu to ulubiona zabawa Starszaka. Mama jest naleśnikiem. To znaczy zawijam się w narzutę z łóżka i udaję słodki deser. Dziecię zwykle kroi, podgryza, czasem wzywa innych na pomoc. Ostatnio chyba mu ten seser nie smakuje bo do czyności powyższych dołączyło skakanie i zgniatanie naleśnika na miazgę. Ot, co mi się trafiło.

Dziś Dzień Kobiet. Stary, dobry Dzień Kobiet. W prezencie otrzymałam pomyte naczynia (to Monż), wyprasowane pranie (to Teść), kwiatka na drucie (wiadomo od kogo) i tulipana (z pracy).
Jakiś czas temu przeczytałam na blogu Frustratki notkę o tym, że kobietą się nie jest, że kobietą się bywa. Pomyślałam wtedy, że dokładnie tak się czuję i że nawet to "bywanie" to bardzo rzadkie w moim przypadku zjawisko. Poużalałm się więc nad sobą przez jakiś czas. Siedzenie w domu nie sprzyja myśleniu :) Poszłam do pracy i od razu mi przeszło. Jestem Mamą. I to, że chodzę po domu w dresie bez makijażu nie odbiera mi mojej Kobiecości. Urodziłam dwoje dzieci i ten fakt w mojej Kobiecości utwierdza mnie jeszcze bardziej. I tak - gotując obiad też jestem Kobietą. Przez duże K. Bo kobietą się JEST, a nie BYWA. A to, że zaczęłam to odczuwać teraz, gdy muszę zrobić codziennie makijaż i ubrać się w fajne ciuchy to już całkiem inna sprawa :)

Pierwszy tydzień w pracy już za mną. Na razie spokój, bo nie pracuję z klientami. Na razie zaszywam się w gabinecie szefowej :)  I tak sobie myślę - z perspektywy czasu - czy nie było jednak błędną decyzją zostać tak długo z dziećmi w domu? Już dawno zorientowałam się przecież, że takie kurodomowienie na 100% to jednak nie moja bajka. Czy dzieciakom nie wyszłoby na dobre moje wcześniejsze "urwanie" się z domu? Może byłabym spokojniejsza, mniej sfrustrowana, może mój czas z nimi byłby bardziej wartościowy? Może, może, może... Niewielki jest sens do tego wracać, bo co było, mineło i nie wróci. Niemniej jednak zaprząta mi to głowę od pewnego czasu więc musiałam to z niej wyrzucić.
Adios!