Jakoś tak ostatnio się dzieje, że trudno mi znaleźć chwilę dla
siebie. Młyn w pracy, młyn w domu, milion spraw do załatwienia czy
ogarnięcia. Weekendy mijają szybko i niepostrzeżenie, a ja czuję się
jakbym wjeżdżała na rowerze pod dużą górę bez widoku na szczyt.
Najbardziej upierdliwe jest bieganie po lekarzach. Znowu dopadło mnie
zapalenie tęczówki, reumatolog też już wie co mi jest no więc ganiam i
załatwiam badania, wizyty i inne duperele by móc się leczyć w jakiś
sensowny sposób, ale to temat na oddzielną notkę.
***
Długi weekend minął nam pod znakiem cukrowej rocznicy ślubu.
Zaliczyliśmy kino, kolację i wieczór we dwoje - czyli dość standardowo,
ale wystarczyło by odetchnąć i przypomnieć sobie jacy byliśmy te 6 lat
temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz