środa, 10 października 2012

Dziecięce marzenia



„Mamo, jakbym był czarodziejem, to zrobiłbym tak, żebyście ty i tata już nigdy na mnie nie krzyczeli…”

Takie marzenia ma mój Starszy Syn…

Monż krzyczy mało, ja częściej. Niestety.  Staram się opanowywać złość, ale często po całym dniu w pracy i wszystkich dodatkowych zajęciach po prostu nie potrafię. Wiem, że to bardzo nie fair wyładowywać swoje frustracje na dziecku, wiem, że taki krzyk nic nie da, że narobi tylko samych szkód. Młody często mówi mi, że tego nie lubi. Ja też siebie nie lubię z tego powodu. Wiem, że gdy jestem spokojna, on też jest łagodniejszy i  łatwiej się nam dogadać, że wtedy on więcej mówi, chętniej opowiada, co było w przedszkolu, co go boli, co cieszy, a co przeszkadza. A gdy się pieklę o byle co dobry kontakt znika natychmiast, Antoś staje się głuchy na to co próbuję mu przekazać. Muszę to zmienić, zmęczenie i zarobienie nie może być dla mnie wymówką. Dzieci powinny marzyć o niebieskich migdałach, a nie o tym, by rodzice byli lepsi…. Jak to o nas świadczy???

Szkoda Synku, że nie jesteś czarodziejem. Byłoby łatwiej…

2 komentarze:

  1. Olu kochana co mam Ci powiedzieć, mi również brakuje cierpliwości i od razu reaguję złością...Adrian mnie stopuje ale ciężko mi to opanować i wyciszyć się zanim coś powiem...ściskam Cię mocno Kochana

    OdpowiedzUsuń