wtorek, 15 czerwca 2010

15 czerwca - z archiwum

Rano w łazience. Robię makijaż. Chłopcy wstali przed momentem, wylegują się jeszcze w pieleszach. Słyszę szepty, dreptanie, a w końcu gromkie „sto lat” w wykonaniu Moich Trzech Mężczyzn. Stuknęło 27. Fajnie. Bo to dopiero 27. Mąż, dzieci, mieszkanie, samochód, praca, perspektywy. Tylko czasami muszę dać sobie prztyczka w nos,  bo wydaje mi się, że nic dotąd nie osiągnęłam. Dotąd? Przecież najlepszy czas dopiero przede mną.
Wszystkiego najlepszego Optymistko! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz