Rano w łazience. Robię makijaż. Chłopcy wstali przed momentem,
wylegują się jeszcze w pieleszach. Słyszę szepty, dreptanie, a w końcu
gromkie „sto lat” w wykonaniu Moich Trzech Mężczyzn. Stuknęło 27.
Fajnie. Bo to dopiero 27. Mąż, dzieci, mieszkanie, samochód, praca,
perspektywy. Tylko czasami muszę dać sobie prztyczka w nos, bo wydaje
mi się, że nic dotąd nie osiągnęłam. Dotąd? Przecież najlepszy czas
dopiero przede mną.
Wszystkiego najlepszego Optymistko! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz