- Tatuuuuuuuśśś, chodź pokroić mamusie!!!!!!!!!!!!!!!!
Od pewnego czasu to ulubiona zabawa Starszaka. Mama jest naleśnikiem.
To znaczy zawijam się w narzutę z łóżka i udaję słodki deser. Dziecię
zwykle kroi, podgryza, czasem wzywa innych na pomoc. Ostatnio chyba mu
ten seser nie smakuje bo do czyności powyższych dołączyło skakanie i
zgniatanie naleśnika na miazgę. Ot, co mi się trafiło.
Dziś Dzień Kobiet. Stary, dobry Dzień Kobiet. W prezencie otrzymałam
pomyte naczynia (to Monż), wyprasowane pranie (to Teść), kwiatka na
drucie (wiadomo od kogo) i tulipana (z pracy).
Jakiś czas temu przeczytałam na blogu Frustratki notkę o tym, że kobietą się nie jest, że kobietą się bywa.
Pomyślałam wtedy, że dokładnie tak się czuję i że nawet to "bywanie" to
bardzo rzadkie w moim przypadku zjawisko. Poużalałm się więc nad sobą
przez jakiś czas. Siedzenie w domu nie sprzyja myśleniu :) Poszłam do
pracy i od razu mi przeszło. Jestem Mamą. I to, że chodzę po domu w
dresie bez makijażu nie odbiera mi mojej Kobiecości. Urodziłam dwoje
dzieci i ten fakt w mojej Kobiecości utwierdza mnie jeszcze bardziej. I
tak - gotując obiad też jestem Kobietą. Przez duże K. Bo kobietą się
JEST, a nie BYWA. A to, że zaczęłam to odczuwać teraz, gdy muszę zrobić
codziennie makijaż i ubrać się w fajne ciuchy to już całkiem inna sprawa
:)
Pierwszy tydzień w pracy już za mną. Na razie spokój, bo nie pracuję z
klientami. Na razie zaszywam się w gabinecie szefowej :) I tak sobie
myślę - z perspektywy czasu - czy nie było jednak błędną decyzją zostać
tak długo z dziećmi w domu? Już dawno zorientowałam się przecież, że
takie kurodomowienie na 100% to jednak nie moja bajka. Czy dzieciakom
nie wyszłoby na dobre moje wcześniejsze "urwanie" się z domu? Może
byłabym spokojniejsza, mniej sfrustrowana, może mój czas z nimi byłby
bardziej wartościowy? Może, może, może... Niewielki jest sens do tego
wracać, bo co było, mineło i nie wróci. Niemniej jednak zaprząta mi to
głowę od pewnego czasu więc musiałam to z niej wyrzucić.
Adios!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz